Hangar Północny

Spakował niewielki bagaż podręcznych rzeczy i przybył na okręt. Princess była jeszcze piękniejsza i potężniejsza niż na filmie zachęcającym do rekrutacji. Zastanawiał się co tak naprawdę będą robić, gdyż oficjalna misja wydawała mu się na zbyt trudną jak na tak niewielką ilość załogi, którą Sylorsin zamierzała zabrać na pokład. Centurioni powoli napełniali ładownię potężnymi skrzyniami i pakunkami mniejszych gabarytów. Potężna Admirał odhaczała tylko kolejne pozycje na liście i kierowała ruchem. Okręt był ogromny i mógł pomieścić o wiele więcej załogi. Właściwie wydawało mu się, że nie dadzą sobie rady, aby go okiełznać.
Podszedł do zaspanej bloodsuckerki i się przedstawił:
- Elven Hazardesh, Oddział bojowy.

Obładowana "magicznym hokus-pokus", jak nazywała wszelakie leki i zioła, które doradziła jej zabrać znajoma znachorka, ledwie wtoczyła się do hangaru. Nie miała zielonego pojęcia co jako medyk pokładowy miałaby robić, ale robiła jak zwykle dobrą minę do złej gry. Była selekcjonerką, potrafiła odróżnić schorowane stworzenia od tych zdrowych, ale to nie czyniło z niej w żadnym stopniu medyka. Drottningen nie lubiła się narobić, wolała, gdy to w koło niej się skakało i dogadzało jej osobie. Zmęczona przystanęła na chwilę i wtedy pewnym krokiem na pokład wkroczył blondyn. Stanął obok i przedstawił się. Nie pozostała mu dłużna:
-Drottningen Lacrimae - po chwili cicho dodała - Medyk pokładowy. - jakby wstydziła się, że dostała stołek trochę na wyrost. O wiele lepsza była w wyszczekiwaniu żądań. Dziś trzymała w rękach los całej załogi... Pewnie ta świadomość, gdy do niej dotrze i zakorzeni się na dobre - podsyci jej ego...

Elven uśmiechnął się słysząc, że jego nowa znajoma jest medykiem. Bloodsuckersi nie potrzebowali medyków. Mogło to jedynie oznaczać, że na pokładzie będzie większa różnorodność załogi niż początkowo zakładał. To oznaczało nie mniej - nie więcej - smakowite kąski plątające się po pokładzie. Na tę myśl Elven uśmiechnął się w sobie.
- Znasz kogoś z załogi? - zapytał ot, tak dla podtrzymania rozmowy. Chciał być miły. Mieli w końcu ze sobą spędzać sporo czasu, a Hazardesh nie lubił niezdrowej atmosfery. Niezadowolona załoga była przyczyną kłopotów - tych w ostatnim czasie miał aż w nadmiarze.
- Osobiście znam tylko Sylorsin. Gdy usłyszałem jej nazwisko - bez wahania podjąłem decyzję, że lecę. - mówił z lekkością, jakby raczył ją jakąś anegdotą. Wpadł w miły nastrój widząc wtaczane galony wody. Liczył na ucztę...

Przechadzała się po hangarze szukając dla siebie jakiegoś miłego statku, na którym mogłaby wrócić na rodzinną planetę. Nie posiadała ze sobą wiele - coś na pozór wyglądającego na plecak.
Okręt nie bardzo ją interesował - zawsze stawiała na załogę, dlatego podeszła do rozmawiającej ze sobą pary. Co prawda mężczyzna nie spodobał jej się od razu - z daleka wyglądał na Bloodsucersa - ale stwierdziła, że zorientowanie się w sytuacji jest warte podjętego ryzyka.
- Widzę, że zbieracie się do drogi.- rozejrzała się wokół krzątających się dookoła istot - Gdzie zmierzacie? - zapytała unosząc do góry brew.

- Nie, nie znam. - uśmiechnęła się lekko zakłopotana. - Po prostu lubię podróżować i odwiedzać ciekawe światy.- dodała po chwili przerywając ciszę i strzepując niewidzialne pyłki z dobrze skrojonego ubrania. Lacrimae obserwowała dyskretnie kręcącą się po hangarze Reverskę, co chwila jednak powracając wzrokiem na swojego rozmówcę. Elven wydawał się dość interesujący i nadzwyczaj miły. Był w bardzo dobrym nastroju, który i jej się udzielał. Sprawiał wrażenie osoby, która umiała wpływać na nastroje innych. Nie miała czasu się zastanawiać nad tym czy to źle, czy to dobrze - jej myśli krążyły wokół plątającej się to tu, to tam blondyneczki. Gdy podeszła do nich i zapytała o cel podróży  Drottningen obdarzyła nieznajomą słodkim uśmiechem i ubiegła Elvena udzielając jej odpowiedzi w bardzo serdeczny sposób. Blooduscersi potrafili być przerażająco mili i uprzejmi. - Lecimy do do Abhanu w galaktyce Perseusza. - nie czekała na kolejne pytanie, tylko wskazała na zabieganą Sylsorsin - Tam jest kapitan. Z pewnością nie odmówi zabrania jeszcze jednego pasażera. - spojrzała na kobietę porozumiewawczo dając jej do zrozumienia, iż rozpoznała jej gatunek.

Elven zauważył obecność nowoprzybyłej kobiety właściwie dopiero, gdy do nich podeszła przerywając niejako ich uroczą rozmowę. Trochę poczuł się przez moment nieswojo, że on, przynależny do oddziału bojowego, odpowiedzialny za bezpieczeństwo załogi - nie zauważył wcześniej jej przybycia. Zrzucił to na karb przygotowań do wyprawy i zabiegania, ale z całą pewnością ta "wpadka" będzie mu zaprzątała głowę przez dość długi czas. Uśmiechnął się nieznacznie. Spodobała mu się. Tym bardziej, że i on rozpoznał w niej Reversa. A jako, że Xandrian nienawidził szczerze, a Lykan uważał za zbyt służalcze psy bojowe bez własnego zdania - obecność kogoś, kto przynależał do rasy pałającej tą samą "miłością" do jego "ulubieńców" uznał za dość pokręcone. Na tyle pokręcone, że aż mu się to spodobało, o ile oczywiście Sylsorsin zabrała by nieznajomą na pokład. Na tyle na ile znał panią pilot wiedział, że przykładała dużą wagę do tego, kogo zabiera. I nie pozwoliłaby wejść na jej okręt byle komu.
- Chyba już czas na nas. - znacząco skinął na Drottningen i pomógł jej wtaszczyć rzeczy na wskazane miejsce.

// 2x [z/t] Elven & Drottningen

Sylsorsin była bardzo zajęta. Biegała z notesem i odhaczała kolejne pozycje wtaczanych na pokład przez hangar zapasów. Ładowanie szło dość sprawnie i już większa część ładunku znajdowała się na okręcie. Wszelkiej maści stworzenia napływały na pokład - do strefy 0 mieli dostęp wszyscy. Za około arna hangar miał być zamknięty, a wszyscy mieli się znaleźć w hangarze południowym, gdzie miała mieć miejsce odprawa przed podróżą. Wielkie liczenie załogi i pasażerów, wydawanie rozkazów i list kwaterunkowych.
Usłyszała, że mówią o niej, a po chwili zaobserwowała kątem oka ruch. Zmierzającą w jej kierunku istotę. Gdy stanęła przy niej, Sylsorsin odwróciła się w stronę kobiety odhaczając ostatni już ładunek, który transportowany był do ładowni.
- Sylsorsin Darkwind, Admirał Floty Porozumienia Lykan, a Ty kim jesteś miła panno? - zmierzyła ją od stóp do głów, dodając - Nie mam Cię na liście.

Ris'hall uśmiechnęła się. Dziewczyna, która była tak serdeczna i pomocna udzielając jej wyczerpujących odpowiedzi wywarła na Alra'ra bardzo pozytywne wrażenie. Lubiła sobie pogadać z miłymi istotami. Natomiast mężczyzna, pomimo wesołego nastroju, którym zdawało się, że zarażał - nie wzbudzał jej sympatii...
- Dziękuję. - skłoniła się uprzejmie i zaczęła wypatrywać kapitan wodząc wzrokiem w kierunku wskazanym przez dziewczynę. To porozumiewawcze spojrzenie, którym została obdarzona przyprawiło ją trochę o dreszcze.
Lynchi była Reversem, ale nie zależało jej na dobrowolnym mieszaniu się w zatargi między rasowe, chyba, że ktoś dobrze za to zapłacił. Z drugiej zaś strony fakt, że została rozpoznana świadczył, że ta uprzejma kobieta była Selekcjonerką, a więc załoga była mieszana i wyruszali na dość odległą misję. Nawet jeśli z nimi nie dotrze do własnego świata - z całą pewnością znajdą się na tyle daleko stąd, aby niewielkim nakładem wysiłków powróciła na rodzinną planetę.
Odprowadził wzrokiem parę opuszczającą hangar i udała się w kierunku pani kapitan. Ta, uprzedziła ją przedstawiając się i zaskoczyła swoim obeznaniem w załodze okrętu.
- Ris'hall Alra'ra. Faktycznie, nie ma mnie na liście. Słyszałam, że jedziecie z transportem na Pegaza. Chętnie zabrałabym się w tamtą stronę. Z zawodu jestem pilotem. Mam za sobą ponad 2000 wylatanych cykli oraz studia nad rasami. Chętnie odpracuję swoją podróż, gdyż nie posiadam przy sobie żadnych szyfronów.- Sylsorsin była konkretna, więc i Ris'hall złożyła konkretną ofertę. Czekała na decyzję kapitan.

Sylsorsin złapała wzrokiem Selekcjonerkę, która dała jej skinieniem znać, że można zabrać młodą w podróż. Co prawda nie lubiła takiego szybkiego i z marszu - doboru załogi na okręt, ale podróż była daleka, a miejsca i żywności miała na tyle, że mogła jeszcze zabrać kilkoro "gapowiczów". Tym bardziej dodatkowy pilot był zawsze mile widziany.
- Przyda mi się jeszcze jeden pilot i medyk, który nie jest Bloodsuckersem. - uśmiechnęła się Sylsorsin powściągliwie. Załoga okrętu była mieszana, a Sylsorsin zdawała sobie sprawę, że Selekcjonerzy nie cieszą się największym zaufaniem wśród załogi. - Będziesz pomagać Lacrimae, a doraźnie wykorzystamy cię jako pilota Evengelina. Mechanik zapozna cię ze sprzętem w trakcie lotu. Za jakiegoś arna w hangarze południowym odbędzie się odprawa do lotu. - dodała. Widząc, że dziewczyna rozumie i godzi się na zaproponowane warunki przeszła nad tym do porządku dziennego i wróciła do swoich zajęć.

// 2x [z/t] Sylsorsin & Ris'hall